niedziela, 6 listopada 2016

Blondynka w podróży: #1, słów kilka o tym, jak zostałam okradziona


#blondynkawpodróży

Kochani, jak dobrze wiecie, staram się często podróżować. Nawet przy krótkich dystansach, spotyka mnie wiele absurdalnych sytuacji. Często spowodowanych moim roztrzepaniem, niemniej jednak, również moim, niewątpliwym, szczęściem. Podziękujmy zatem fortunie – przedstawiam Wam nowy cykl wpisów – Blondynka w podróży.

Dzisiaj miałam sytuację, która myślę, że zaskoczyła nie tylko mnie, ale i obserwatorów tego zajścia. Mianowicie goniłam dzisiaj faceta biegnącego z moją walizką. Skubany, miał na oko 40 lat, a poruszał tymi nóżkami, niczym Usain Bolt, tylko taki nieuposażony pigmentowo. Owszem, bywam fit-lasią, ale jako, że jestem po dwóch dniach ostrej imprezy, ciężko mi było za nim nadążyć. Wreszcie udało mi się – dogoniłam go, zabrałam od niego walizkę, a potem…


…uścisnęłam mu dłoń, równocześnie obdarzając go uśmiechem i solidnym „dziękuję Panu”. Nie wiem z czego to wynika- czy z tego, że głupi ma zawsze szczęście, czy wraca do mnie pozytywna karma, za dobrą energię, którą staram się rozdawać na każdym kroku, czy może po prostu jestem w czepku urodzona. Nie wiem z czego, ale na każdym kroku mojego życia dostaję od losu i od obcych mi ludzi bardzo dużo ciepła i pomocnej dłoni. Ten złodziej mojego dzisiejszego uśmiechu (Usain Bolt albinos – gwoli przypomnienia), to był mój współpasażer na pierwszym etapie mojej podróży. Gdy zobaczył to, jak wiercę się na fotelu i nerwowo zerkam na zegarek, szybko domyślił się, że ten etap podroży, który mieliśmy wówczas okazję razem celebrować, nie jest jedynym, a między tym, a następnym, jest most złożony z mikrosekund. Mimo, że zmierzał całkowicie w innym kierunku, usłyszałam „pomogę Pani”. Z racji tego, że działo się to wszystko w tempie nad wyraz ekspresowym - to zanim dotarły do mojej świadomości te dwa słowa- staliśmy już zdyszani na peronie. A wiecie co w tym wszystkim jest najlepsze? Przybiegliśmy, a tego pociągu nie było. Jeszcze. Między pierwszym, a drugim haustem powietrza usłyszeliśmy „tydydym: Pociąg spółki Intercity z Katowic do Szczecina Głównego, wjedzie na tor szósty, przy peronie pierwszym z dziesięciominutowym opóźnieniem”

Także dzisiejszym sponsorem mojego uśmiechu jest los, który skrzętnie obraca kukiełkami codziennych zdarzeń, oraz co najważniejsze:  przypadkowy Pan – jak Pan kiedyś natrafi na ten wpis – bardzo serdecznie Pana pozdrawiam i dziękuję raz jeszcze!

Cholera, dostałam dziś wiele dobra, którego się nie spodziewałam.
Uważajcie – nie zawaham się go użyć ;).

Miłego wieczoru,

Zamaszyście Podpisana,

Ja.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz