#blondynkawpodróży
Kochani, jak dobrze wiecie,
staram się często podróżować. Nawet przy krótkich dystansach, spotyka mnie
wiele absurdalnych sytuacji. Często spowodowanych moim roztrzepaniem, niemniej
jednak, również moim, niewątpliwym, szczęściem. Podziękujmy zatem fortunie –
przedstawiam Wam nowy cykl wpisów – Blondynka w podróży.
Dzisiaj miałam sytuację, która
myślę, że zaskoczyła nie tylko mnie, ale i obserwatorów tego zajścia. Mianowicie
goniłam dzisiaj faceta biegnącego z moją walizką. Skubany, miał na oko 40 lat,
a poruszał tymi nóżkami, niczym Usain Bolt, tylko taki nieuposażony pigmentowo.
Owszem, bywam fit-lasią, ale jako, że jestem po dwóch dniach ostrej imprezy,
ciężko mi było za nim nadążyć. Wreszcie udało mi się – dogoniłam go, zabrałam od
niego walizkę, a potem…
…uścisnęłam mu dłoń, równocześnie
obdarzając go uśmiechem i solidnym „dziękuję Panu”. Nie wiem z czego to wynika-
czy z tego, że głupi ma zawsze szczęście, czy wraca do mnie pozytywna karma, za
dobrą energię, którą staram się rozdawać na każdym kroku, czy może po prostu
jestem w czepku urodzona. Nie wiem z czego, ale na każdym kroku mojego życia
dostaję od losu i od obcych mi ludzi bardzo dużo ciepła i pomocnej dłoni. Ten
złodziej mojego dzisiejszego uśmiechu (Usain Bolt albinos – gwoli
przypomnienia), to był mój współpasażer na pierwszym etapie mojej podróży. Gdy
zobaczył to, jak wiercę się na fotelu i nerwowo zerkam na zegarek, szybko
domyślił się, że ten etap podroży, który mieliśmy wówczas okazję razem
celebrować, nie jest jedynym, a między tym, a następnym, jest most złożony z
mikrosekund. Mimo, że zmierzał całkowicie w innym kierunku, usłyszałam „pomogę
Pani”. Z racji tego, że działo się to wszystko w tempie nad wyraz ekspresowym -
to zanim dotarły do mojej świadomości te dwa słowa- staliśmy już zdyszani na
peronie. A wiecie co w tym wszystkim jest najlepsze? Przybiegliśmy, a tego
pociągu nie było. Jeszcze. Między pierwszym, a drugim haustem powietrza
usłyszeliśmy „tydydym: Pociąg spółki Intercity z Katowic do Szczecina Głównego,
wjedzie na tor szósty, przy peronie pierwszym z dziesięciominutowym opóźnieniem”
Także dzisiejszym sponsorem mojego
uśmiechu jest los, który skrzętnie obraca kukiełkami codziennych zdarzeń, oraz
co najważniejsze: przypadkowy Pan – jak
Pan kiedyś natrafi na ten wpis – bardzo serdecznie Pana pozdrawiam i dziękuję
raz jeszcze!
Cholera, dostałam dziś wiele dobra, którego się nie
spodziewałam.
Uważajcie – nie zawaham się go użyć ;).
Miłego wieczoru,
Zamaszyście Podpisana,
Ja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz