poniedziałek, 21 listopada 2016

Blondynka w podróży #2, O wybuchach na słońcu i bombowym taksówkarzu.

"Wie Pani co. Nie jestem pewien, czy zadziała terminal - podobno są dziś jakieś wybuchy na Słońcu!" - usłyszałam dziś od taksówkarza, podczas gdy mrużąc oczy, z miną typową u kobiety malującej rzęsy maskarą, spóźniona malowałam rzęsy maskarą.



Znacie mnie. A jak nie znacie- to możecie się domyślać, że normalnie parsknęłabym Panu konwojentowi prosto w twarz. Ale nie dziś. Byłam za bardzo skupiona na nałożeniu mejkapu. W dodatku spóźniona. Okropnie spóźniona. Z jedną białą, drugą czarną, skarpetką na nogach. Dziś, moi drodzy, uwierzyłabym nawet w pralkowe krasnoludki, które robią psikusy ludziom, podkradając po jednej skarpetce z kompletu.

"Mhm. Dzisiaj nic mnie już nie zdziwi, jedźmy."- mruknęłam do Pana astrologa-hobbysty, siląc się na najbardziej sympatyczny ton, byleby tylko ukryć w sobie fukające na cały świat monstrum, które ewidentnie wstało z łóżka lewą nogą.

Nie wiem, czy taka kiepska ze mnie aktorka, czy też Pan taksówkarz, jest dodatkowo domorosłym psychologiem, ale nie zdążyłam schować nosa w telefon, a usłyszałam:

"Nie martwi się Pani. Podobno przez te dzisiejsze wybuchy na Słońcu, to nie tylko sprzęt, ale i ludzie wariują."

Od słowa do słowa, ustaliliśmy, że to niesamowite, że coś, co dzieje się prawie 150 milionów kilometrów od nas, może mieć wpływ na to co dzieje się tu i teraz. Doszliśmy do wniosku, że te media, to jednak nami manipulują i że nie należy się przejmować głupotami. Bo liczy się to, co mamy tutaj, na tym naszym zakątku świata, a niepowodzeń, nie należy ślepo tłumaczyć dziwnymi zjawiskami, tylko im zapobiegać. A przede wszystkim - nie poddawać się. 

Wyjeżdżaliśmy paskudnie spóźnieni, a do mojego miejsca destynacji, zawitaliśmy sporo przed czasem.

Panie astrologu-hobbysto, doskonały psychologu, świetny rozmówco, Panie taksówkarzu i wreszcie - posiadaczu Zmieniacza Czasu Hermiony, dziękuję za dzisiejszą podróż!

Liczy się tu i teraz. Jakkolwiek nie byłoby źle- trudno. Nie należy się tym przejmować, bo jutro też jest dzień, dzień w którym możemy podbijać świat. 

A fakt, że media nam wciskają gorsze samopoczucie, tłumacząc je wybuchami na słońcu, należy przyjąć w jeden sposób. Powiedzieć sobie:

"To będzie bombowy dzień!"

Ależ miałam paskudny humor, dopóki nie wsiadłam do tej taksówki. A potem? Potem ten dzień faktycznie stał się bombowy.

Wam również życzę bombowego wieczoru, buchajcie optymizmem!

Zamaszyście Podpisana




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz