Istnieją dwa typy fanów zakupów wracających z podróży.
Dzielimy się na tych, co przed powrotem do domu, dokonują zakupu wszelakich suwenirów, kojarzących się typowo z danym państwem, durnostojek z napisem „I <3 NAZWA PAŃSTWA”, które świetnie się sprawdzają w roli zbieraczy kurzu na półce i mnóstwa „niezbędnego” złomu, który odejdzie w niepamięć tak szybko, jak decyzja o jego zakupieniu.
czapka- New Yorker
ramoneska - Mango
Do drugiego typu należę ja. Zawsze wracam z jakimś ciuszkiem! Konkretnym, nie z koszulką z wcześniej wspomnianym przeze mnie napisem. To musi być coś porządnego, ale nie za miliony monet! Wówczas za każdym razem, gdy przywdziewam daną część garderoby, mam okazję wspominać piękne momenty mojej minionej już podróży.
koszula mgiełka - H&M w Palma de Mallorca
buty - Nike Hurrache
Tak też się stało podczas mojej wizyty na Majorce. Spacerowaliśmy wtedy deptakiem w stolicy – Pallma De Mallorca. Mijaliśmy wiele sklepów – od Rolexa, przez Louis Vuilton, na Zarze kończąc. Był tam też H&M’, do którego wejście okazało się strzałem w dziesiątkę!
top - Bershka
okulary - New Yorker
Wyprzedaż okazała się na tyle kusząca, że ja dokonałam zakupu tej oto czarnej tuniki-mgiełki. Mój szwagier dorwał natomiast sweterek w stylu Channinga Tatuuma z pierwszej części StepUp. Jak sami widzicie – zakupy były udane.
szorty - New Yorker
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz