To, że lubię podróżować, wiadome jest nie od dziś. To, że Wy lubicie, kiedy ja podróżuję, oczywistym jest odkąd powstała
Blondynka wpodróży.
Nie chciałabym skupiać się na powodach dla których Wy lubicie, kiedy okazuję się być totalną fajtłapą, niezdarą i pechowcem podczas wojaży. Chyba lubimy cudze potknięcia, o czym nawet rozmawialiśmy
w Zamaszyście Wygadanej.
Dzisiaj pogadamy o tym dlaczego Ja lubię siebie podróżującą.
Pewnego dnia, jakieś dwa lata temu wróciłam do domu zmęczona
i niezbyt zadowolona po pracy.
Wkurzało mnie wszystko. Dosłownie. Szklana
pogoda, klienci (zwłaszcza Ci, którzy doprowadzają do szału), współpracownicy, krzywo ułożona grzywka i to,
że sznurówka w jednym bucie nie chciała się rozplątać, a w drugim, jak na
złość, nieustannie się rozwiązywała. Powodów było jeszcze miliony. Podejrzewam,
że taka kolej rzeczy była wywołana paskudną jesienią, nieodpowiednim momentem
kobiecego cyklu oraz totalnym przemęczeniem materiału. Miałam ochotę zakryć się
kocem i nie wychodzić z pod niego do najbliższego lata. Nawet perspektywa
urlopu za dwa miesiące nie napawała mnie entuzjazmem, bo
„pewnie znowu będzie padać…”
Nagle poczułam się, jakbym została trafiona Newtonowym
jabłkiem w głowę- olśniło mnie! Postanowiłam porzucić ten negatywny stosunek,
kosztem szukania wyjścia z tak beznadziejnie wyglądającej, wówczas dla mnie,
sytuacji. Porzuciłam negatywny stosunek, ale koca nie – lubię ciepełko!
I wymyśliłam.
Znasz to uczucie, kiedy masz wrażenie, że przynależysz do innego miejsca na świecie, niż tego, w którym się urodziłeś, wychowałeś i żyjesz?
Że może dlatego nie wszystko Ci wychodzi tak jak chcesz, bo energia świata nie skupia na Tobie pozytywnej mocy w tym właśnie miejscu? Ja mam takie przeczucie non stop. Chciałoby się czasem, jak Laska z Chłopaków
Rzucić to wszystko i pojechać w Bieszczady.
Niektórzy biorą plecak, walizkę i cały swój dobytek pod
pachę i robią to – opuszczają rodzinne gniazdo, celem poszukania sobie lepszego miejsca
na świecie. Ja taka nie jestem. Jestem ciepłą kluchą, która bardzo kocha swoją
rodzinę, która nie umie przeżyć dnia bez chwilowej rozmowy z przyjaciółką i
tygodnia bez spotkania ze znajomymi.
Jestem trochę jak ta sznurówka w moim lewym bucie z feralnego dnia dwa
lata temu – bardzo się przywiązuję do otoczenia. Cóż, ktoś mógłby stwierdzić,
że w takim wypadku sytuacja wyglądałaby dla mnie okropnie beznadziejnie. A na pewno
na taką, która nie ma rozwiązania. Postanowiłam jednak nie poddawać się i
odszukać
Złoty środek
I tym oto złotym środkiem w poszukiwaniu szczęścia, okazały
się być: tanie loty czarterowe, strony internetowe z niedrogim wynajmem hoteli ,
fora internetowe, zagraniczne biura podróży i kreatywność przy wodzeniu palcem
po mapie. Ta oto sprytna mieszanka sprawiła, że od tamtego momentu, każdy mój
urlop spędzam z daleka od niepasującego do mnie miasta i otoczenia. Raz na pół
roku, przez co najmniej 7 dni, podziwiam piękne widoki, zapoznaję się z obcą
kulturą i ładuję akumulatory. Tydzień wystarcza mi zupełnie spokojnie, żeby
wrócić pełna wigoru i optymizmu, na tyle, by móc zarażać nimi otoczenie
przez dystans między jednym, a drugim
urlopem. Serio, czasem mam wrażenie, że my ludzie (a na pewno ja!), mamy
wbudowane specjalne
Baterie słoneczne,
Dzięki którym chce się nam poznawać, zdobywać, odkrywać,
Żyć.
Polecam każdemu takie rozwiązanie. Naprawdę nie trzeba
zarabiać milionów, żeby móc sobie pozwolić na taką formę spędzania wolnego
czasu. Na taki styl życia. Jak chcecie,
to z chęcią przygotuję posta, w którym opiszę moje sposoby na tanie
podróżowanie – dajcie znać w komentarzach, czy interesowałby Was notka na ten
temat!
Kończąc już ten wpis, chciałabym Was prosić o jedno – nigdy się nie poddawajcie! Nawet najkwaśniejszą minę możemy zlikwidować perspektywą słodkiej przyszłości. Pamiętajcie, że
Kto szuka wymówek – nigdy nie znajdzie rozwiązania.
A że wymówki są dla słabych, to znaczy, że nie dla moich czytelników!
Cześć!
Zamaszyście Podpisana
Mi niestety czas oraz małe dzieci nie pozwala na zbyt częste podroze, ale wierze, ze kiedys to nadrobie, bo nie potrafie zyc bez slonca i uparcie czekam juz na LATO ! :)
OdpowiedzUsuńKażda pora jest dobra na to, by realizować marzenia - te o podróżowaniu poczekają na Ciebie! A co do życia bez Słońca - oj, jest ciężko! :)
UsuńZapraszamy w Bieszczady haha. A dokąd ma wyjechać osoba z Bieszczad, gdy chce wszystko rzucić? :D
OdpowiedzUsuńmój blog :)
Zawsze współczułam tym z Bieszczad, haha! Może powinniście jeździć nad morze? Idąc tokiem myślenia Laski - w końcu bunkrów może tam nie ma, ale też jest zaje*iście! :) Pozdrawiam
UsuńMi się marzy podróżować bez końca. Podróże kształcą bardziej niż cokolwiek inne to nie ulega żadnym wątpliwością. W Bieszczadach nigdy nie byłam, ale mam nadzieję, że niedługo mi się to uda. Kocham słońce i kocham lato, niecierpliwie czekam aż będzie cieplej.
OdpowiedzUsuńAż szkoda, że nie dostaje się w gratisie worka z pieniędzmi, co nie?:> Ja na pewno 3/4 takiego przeznaczyłabym na podróże :).
UsuńWorek z pieniędzmi byłby mile widziany :D Zgadzam się, że wizja podróży rozświetla najbardziej chmurny poranek :D
OdpowiedzUsuńTrzeba się dowiedzieć... Może gdzieś takie rozdają! :)
UsuńOh tak, też potrzebuję takiego ładunku i czeka mnie ono w następnym tygodniu - z noworodkiem pod pachą! Ale się nie dam i pojadę!
OdpowiedzUsuńTrzymaj się i ogarniętych sznurówek w życiu. Mnie też czasem wkurzają!
Energetyczna Kobieto, takich Osób nam potrzeba. Naokoło smutasy i malkontenci. A na podróże bez żalu wydam ostatnia złotówkę:) Ewa
OdpowiedzUsuń