niedziela, 5 lutego 2017

"Ja nie dam rady?!"- czyli 5 sposobów na to, jak zmotywować się do zmian

Nie wiem czemu, ale tamten dzień utkwił mi na maxa w pamięci. Był to szarobury, nudny, niedzielny poranek. 5 lutego 2014 roku. Wieczór wcześniej, totalnie przymelanżowałyśmy z moimi współlokatorkami. Kolejna noc picia szotów przy barze, piąta rano kebab z frytkami, powrót do domu, spanie do 14 i wizja całodniowej wegetacji. Taki miał być scenariusz, jednak (całe szczęście) udało mi się go zrealizować tylko do połowy. Co zjadłam i byłam zachwycona tym szczecińskim kebsem, to moje. Natomiast jeśli chodzi o pobudkę, to nie wiedzieć czemu, obudziłam się o 10 rano. Z jedną, jedyną, myślą przewodnią, która huczała mi w głowie głośniej od kaca:


"Co ja do cholery robię ze swoim życiem i zdrowiem?"

I w ten sposób wraz z tamtym momentem wszystko uległo zmianie. Porzuciłam nadwagę, niektórych znajomych i dziwne nawyki. Ale wiecie co było dla mnie przełomem w tamtym dniu zrywania z wszystkim i każdym? To, że rozstałam się wreszcie z wiecznym wyrzutem, marazmem i poczuciem unieszczęśliwionej życiem. 

Wiem, że takich jak Ja 3 lata temu jest więcej. W związku z tym, z lekką nutką nostalgii, w rocznicę zmiany mojego podejścia do życia, publikuję dla Was post blondynki z podróży, zwanej życiem:


"Ja nie dam rady?!"- czyli 5 sposobów na to, jak zmotywować się do zmian.


1. Zapisuj co zjadasz.

Wróćmy do 5 lutego 2014 roku. Obudziłam się o 10 rano, pewnie zastanawiacie się co dalej? Otóż, jak na nocne jedzenie przystało, mój żołądek totalnie zwariował i tuż po kawie, zaczął się domagać o więcej. Jak na osobę o co najmniej 20 kilo masy ciała za dużo, byłam wówczas w stanie zjeść wiele. Postanowiłam, ze troszeczkę się jeszcze policytuję z moim organizmem i zanim udałam się do kuchni w celu przygotowania śniadania- zasiadłam do komputera. Nie, nie było to po to, by włączyć przeglądarkę i zamówić jedzenie przez pyszne.pl :D. Włączyłam Excela i zaczęłam tworzyć. Była to tabelka, w której podzieliłam tydzień na dni. Arkusze "dni" podzieliłam na tabele 5 posiłków i kolumnę wysiłku fizycznego. Wprowadziłam kilka prostych formuł mnożenia, dodawania i odejmowania i zaczęłam szperać w Internecie i meandrach mojego umysłu- "Hm... jak tu zacząć liczyć kalorie, skoro nie mam wagi do jedzenia". Całe szczęście Internet kryje w sobie wiele ciekawego i tym oto sposobem trafiłam na stronę IleWazy.pl - gdzie mogłam wyszukiwać dane posiłki, potrawy i ich gramatury (liczone w garściach, łyżeczkach). Odszukałam też kilka stron i artykułów na temat zdrowego odżywiania dla laików. Nie było to proste, bo takich treści już wtedy było w sieci od cholery, więc ciężko było odnaleźć te, które faktycznie są pomocne. W ten sposób poszerzyłam swoją wiedzę i zmobilizowałam się do zdrowego odżywiania. Wiecie, po całym tygodniu czystego talerza, głupio mi było, jak miałam chwilę słabości i zjadłam czekoladę, zagryzłam pizzą, czipsami i wypiłam piwo, zapisać te wszystkie, wątpliwej jakości, dania w moją piękną tabelkę kalorii. Ilekroć teraz zabłądzę i zapominam o drodze, którą przeszłam. Ilekroć mam czas okropnego zastoju i nie mogę się zmobilizować by wrócić na właściwy tor - zaczynam od tego samego sposobu - spisuję co zjadam z całego tygodnia. Teraz, jak już mamy 2017 rok i bardziej bajeranckie telefony i appki, nie jest mi trudno- są do tego stworzone specjalne programy, które liczą wszystko za mnie. A do ważenia, nie potrzebuję już miar "garści" i łyżek. Kupiłam wagę do żywności. Kosztowała całe 15 złotych :).

W realizacji punktu pierwszego pomogą Ci: ilewazy.pl , FITATU, myfitnesspal



2. Zobowiąż się

Wiem, niejednokrotnie pisałam o tym, że najgorzej jest źle wypaść przed samym sobą. Jest to prawda. Ale prawdą jest też to, że jako istoty ludzkie, mamy niestety tak zaprogramowane charaktery, że przejmujemy się tym, co o nas mówią i myślą inni. Dlatego warto zobowiązać się przed najbliższymi i powiedzieć na głos- "Zamierzam schudnąć" / "Zamierzam przytyć" / "Zamierzam zacząć regularnie chodzić na siłownię" / "Zamierzam zmienić swoje całe życie". Najbardziej Was zmotywuje, jak siedmiu na dziesięciu z nich spojrzy na Was z politowaniem, zażenowaniem, albo opcja najkorzystniejsza- z niedowierzaniem. Niech motywuje Was ograniczone zaufanie wobec Was względem tego zobowiązania. To im będzie głupio, jak Wam się uda. Wy nie powinniście się wstydzić tego, że chcecie odmienić swoje życie na lepsze. 


3. Kup sobie coś ładnego

Może się to wydawać głupie i bardzo powierzchowne, ale z racji tego, że jestem kobietą, mało tego- jestem Estetką, wychodzę z założenia, że świetnym bodźcem motywacyjnym są dla mnie ładne rzeczy. Ostatnio zabrałam się za pisanie pracy licencjackiej. Wiecie, że raczej nie mam kłopotów z moim piórem - ono też jest slim fit, healthy lifestyle, lekkie. Jednak szło mi to jak krew z nosa. W związku z tym zgadnijcie od czego zaczęłam swój proces twórczy. Od kupienia drukarki! I jak tylko ją zamontowałam, już pierwszego wieczoru, udało mi się napisać półtora podrozdziału. Co chcę przez to przekazać? Otóż to, że jak kupisz sobie super buty na siłkę, nowy ręcznik, czy ekstra koszulkę, bądź odjechane legginsy sportowe, od razu będzie Ci się chciało bardziej ruszyć dupkę! Wiem, że siłownia, to nie powinna być rewia mody. Wiem, że to miejsce szlifowania charakteru i ciała, istna świątynia ku pochwale piękna ludzkiego. Ale wiem też jeszcze jedno - jak się czujemy piękni, to od razu nam wszystko łatwiej przychodzi. Dlaczego więc nie odpicować się na siłownię? Gwarantuję, że wejdziecie na tę salę ćwiczeń o wiele pewniejsi siebie. To ważne, zwłaszcza, gdy jesteśmy dopiero na początku naszej przygody i nie jesteśmy zbyt pewni siebie.



4. Znajdź towarzystwo

Człowiek jest zwierzęciem stadnym. Niełatwo jest mu żyć w pojedynkę. A co dopiero w pojedynkę realizować marzenia i ciężko zasuwać. Znajdź sobie kumpla, kumpelę, którzy tak jak ty, marzą o czymś więcej, niż kanapie, paczce czipsów i kubku kakao. Znajdź podobnych sobie, idących równie nieporadnym i niepewnym krokiem na początku tej ścieżki przygody z odmianą siebie. Czas zweryfikuje komu zależy bardziej. Kto będzie harował ciężej, kto będzie pilnował diety. A może, jeśli to prawdziwy przyjaciel, to nawet jeśli on będzie miał więcej samozaparcia od Ciebie, nie zostawi Cie w tyle, a będzie na Ciebie krzyczał - dopingował Ci? Poza tym dobrze jest mieć kogoś, z kim możesz się poużalać, że tak bardzo tęsknisz za tym kitkatem z masłem orzechowym i o zgrozo-  ale byś zjadła pizzę i bigmaca. 


5. Nie przeginaj

Sądzę, że ta porada jest najcenniejsza i jest złotym kluczem w odniesieniu sukcesu. Nie przeginaj. Nigdy. Jak przez 2 tygodnie trzymasz michę i ćwiczenia -  zjedz sobie tego durnego batona. Ale nie przeginaj i nie zjadaj od razu pięciu ;). Jeśli Twoja przyjaciółka ma urodziny - napij się za jej zdrowie. Ale nie przeginaj i nie wypijaj od razu morza wódki :). Jeśli trenowałaś już piąty dzień z rzędu, pracowałaś po 8 godzin, to wrzuć sobie na luz i odpocznij już od tej siłowni. Ale nie przeginaj i nie wydłużaj czasu odpoczywania z dwóch dni do dwóch miesięcy.

Mogłabym jeszcze tak długo wymieniać co powinno zadziałać, jako bodziec pchający nas na wierzchołek sukcesu. Ale nie o to chodzi. Wiesz co jest kluczowe w efektownym i sukcesywnym zmotywowaniu siebie? Zadaj sobie kilka pytań i od razu na nie szczerze odpowiedz. 

Po co to robię? Czy naprawdę tego chcę? Co mogę zyskać, jeśli to zrobię? Skoro innym się udało, to czemu mi ma się nie udać? 

Grunt, to szacunek względem samego siebie. Nie zaczynaj i porzucaj czegoś po chwili. Gwarantuję Ci, że zdemotywuje Cie to jeszcze bardziej, niż jakbyś nie zaczął wcale. Zgromadź siły, zbierz środki i energię i rusz w momencie, kiedy będziesz na tę podróż naprawdę gotowy. Pamiętaj, że jedyną osobą która czegoś od Ciebie wymaga, jesteś Ty sam/a. 

To wszystko napisała osoba z cholernie słomianym zapałem, skłonnością do demotywacji. Osoba, która potrafi na dłuższy czas popaść w marazm niechcemisizmu. Ale wiecie, to wszystko napisała też osoba, która nigdy się nie poddaje. Która mimo wielu upadków, umie wstać z kolan i otrzepać ręce.  Bo wszyscy jesteśmy tylko, i aż, ludźmi :).


Tego Wam właśnie życzę, Kochani - upartości. Z jej skromną pomocą będziecie w stanie przenosić góry. I pamiętajcie, za każdym razem, gdy ktoś w Was zwątpi, lub co gorsza, wy sami, wypowiedzcie to pytanie na głos:


"Ja nie dam rady?!"

Robienie na złość komuś i sobie, potrafi zdziałać cuda :).

Dobrego wieczoru, kochani! Powodzenia, damy radę!






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz