środa, 21 stycznia 2015

Zima na ramionach - jak ją przeżyć i nie zwariować?

Zima na ramionach


Chyba jestem wampirem. Albo wilkołakiem? W każdym razie- tuż po północy, wtedy kiedy powinnam wracać z balu, gubiąc jednego Vans'a i zwiewać przed jakimś niezłym przystojniakiem, mnie zazwyczaj nachodzą rozkminki.

Zwał jak zwał. Może jestem zombie, a może po prostu moje, niezaprzeczalnie najsilniejsze, narzędzie myślowe budzi się wtedy do życia.

Pogoda nas nie rozpieszcza. Nie zamierzam w tym oto miejscu bawić się w Panią Omenę Mensah, nie planuję pisać Wam o skokach ciśnieniowych, ani o wyżach atmosferycznych. 

Moim tematem przewodnim dzisiejszego wieczoru będzie NIŻ definitywnie obecny w większości serc i mózgów populacji ludzkiej w ostatnim czasie. W tym miejscu chciałabym złożyć ukłon dla mojej koleżanki, niegdyś przełożonej, dalej współpracownicy w niedoli, której pewne przyzwyczajenie idealnie odwzoruje to, co dzieje się nie tylko za oknami, ale i w naszych sercach. Mianowicie, owa koleżanka, nie zbaczając zbytnio na dzień tygodnia, czy porę roku, miała pewien nawyk. Objawiał się on w dość zabawny sposób. Za każdym razem, jak tylko pojawiała się ona w pracy, po przejściu wraz z grobową miną przez cały salon odzieżowy, tuż po przekroczeniu i zamknięciu drzwi od zaplecza, śpiewała (krzyczała?) gromkim głosem: 
'Zii-ma na ra-mioooonaaaaach!'

Każdy z nas, a podejrzewam, że i nie jeden klient o stopniu słuchu dość znośnym, wiedział już, że zjawiła się ona do służby w znakomitym nastroju.

Dość groteskowa sytuacja, ponieważ dziś, chciałabym zająć się tą prawidziwą, ciężką i dołującą zimą, którą przez kilka miesięcy dźwigamy na naszych barkach. 

Co sprawia, że nawet naukowcy musieli dać nam teoretyczne usprawiedliwienie dla naszych błękitnych łez, spływających po policzkach, w ten Niebieski (w odcieniach szarości) Poniedziałek? Ja wiem. To definitywnie brak Słońca. Jedni twierdzą, że to niedobór witaminy D, ja jednak dalej twardo obstawiam przy swoim i utrzymuję się przy stanowisku, że Słońce jest najlepszym i najskuteczniejszym elementem wystroju w naszym życiowym feng-shui. 

Pewnie ciśnie Ci się na usta: Okej Zamaszysta Blondyno, no ale co z tego? Nie chcesz się bawić w Omenę- to nie powiesz mi kiedy się przejaśni. Podejrzewam, że w drugą Ewę Drzyzgę również nie planujesz się wcielać, roztkliwiając nad moim losem. JAK ŻYĆ? Panie blogerze.

Ja uważam, że wyżej wspomniana przez mnie moja serdeczna koleżanka odkryła na to doskonały sposób. Śmiać się z niesprzyjających okoliczności, zgniatać je, deptać po nich, żeby wkrótce stały się niczym godnym choćby zastanowienia.

Nie szukajmy wytłumaczeń, szukajmy sposobów. To, że ktoś na świecie powiedział Ci, że masz prawo być smutny, bo 'zimowy Blue Monday i w ogóle jesienna deprecha', to pic na wodę. Gavno prawda. MPM (Moja Prywatna Marylin- nauczcie się tego skrótu, będzie się tu dość często przewijać) jest źródłem różnych mądrych porzekadeł, jedno z nich, to: 'Człowiek mądry nigdy się nie nudzi'

Ja sobie pozwolę je nieco zmodyfikować i posunę się o stwierdzenie, że człowiek  inteligentny często się nie smuci. Szuka rozwiązań, a jak ich nie odnajduje, to szuka choć odrobiny słońca w małych rzeczach.

A co jak to nie pomaga?

Polecam wybrać się na solarium.

Mocne, nie? 




okulary: New Yorker
kapelusz: H&M



bluzka: Mango a.k.a. szafa MPM


ramoneska: New Yorker Student Collection
plecak: New Yorker


zegarek: Cropp






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz